Najnowsze wpisy


Twin Flames
06 października 2019, 18:08

Twin Flames

Któż nie słyszał jeszcze o platonicznej miłości?  Ten musi nadrobić, ale temu kto poznał swój bliźniaczy płomień - szczerze współczuje. 

 

Kim są bliźniacze płomienie? Najczęściej opisywane są jako jedna dusza w dwóch ciałach, która inkarnowała się w celu szybszego rozwoju, doświadczenia miłości absolutnej, oraz podnoszenia wibracji świata. Jest to bardzo ciekawy temat, jednak na tyle abstrakcyjny, że interpratacji jest tyle, ile wyznawców tej teorii. 

Nie wiem, czym są bliźniacze płomienie, ale wiem jedno to czego doświadczyłam to swego rodzaju horror i błogosławieństwo. Jednocześnie obajwy naszego rozpoznania, pokrywają sie z innymi relacjami, stąd sądzę, iż takowe związki istnieją - nawet jeśli nie są tak magiczne jakbyśmy sobie tego życzyli. Poznanie takiej osoby to jak wygrana miliona  lotka - na początku pełna euforia, później będąc nieprzygotowany mentalnie nie wiesz co z tym szczęsciem zrobić, wiec tak kreujesz swoją rzeczywistośc by ją stracić ( w większości przypadków :)).

Nie chce pisać o smutku, bo ciepienie tu nic nie zmieni. Poza tym zrozumiałam, jak ogromna jest różnica w przedstawieniu tego zjawiska przez polskich i zagranicznych autorów. Słuchając filmików w języku polskim, czuje pewną nostalgię, smutek, spokój, sakralizację i uduchowienie. Oglądając zagraniczne filmy, widzę energię ludzi, wiarę i nadzieje. So...

 

Jakby to banalanie nie zabrzmiało, poznaliśmy się na ulicy, która nosiła nazwę:

Nowa 52

 

Nagle świat się zawalił, na głowie magisterka, burzliwe rozstanie z chłopakiem, wyprowadzka z pięknego mieszkania. Umierać, a nie żyć. Los, cebula, krokodyle łzy.. a tak serio łzy, tabletki, desperackie telefony do ex, do mamy i przyjaciół, łzy, poradniki - wrak człowieka. Za każdym razem, gdy chciałam wykonać telefon do M. dzwonił B. z informacją na temet pokoju na Nowej. I tam się własnie wprowadziłam...  poczatkowo nie wyobrazałam sobie wrócić do takich warunków - małego pokoju, gdzie mój telewizor, wszystkie sprzety i ten ukochany człowiek u boku? To była masakraaaa....

Pierwsze kilka dni spałam u siostry, po czym wprowadziłam się do pokoju. Poznałam D. i uciekłam. Kilka razy spotkaliśmy się na korytarzu, był bardzo miłą osobą, wydawał się być starszy ode mnie, a okazało się, że jesteśmy tym samym rocznikiem. Któregoś dnia zaczęliśmy rozmawiać nieco dłużej w towarzystwie mojego kolegi Janka i z każdym słowem Daniela, przychodziło rozpoznanie. Wszystko co mówił, to gdzie pracuje, czym się interesuje sprawiało, ze nie mogłam oderwać się od jego oczu, wpatrywałam sie z nie co raz głębiej z dziwnym niedowierzaniem. To była jakaś magia. On wyszedł, a ja wieczór spędziłam z J.

Na następny, albo któryś dzień zrobiliśmy razem kolacje i wypiliśmy wino, gadaliśmy pół nocy jakbyśmy się znali od zawsze, pamiętam, że stwierdził "czuje jakbysmy byli bratnimi duszami."

Powiedział, "wiesz, że razem zamieszkamy.".. a ja powiedziałam - "wiem". Rzeczywistość i przyszłość była oczywista, pokochałam go jak brata. Mieliśmy tyle wspólnego. Bardzo dużo telepatii było miedzy nami. D postanowił mi pokazać swoje wszystkie twarze. Tą dobrą, później mnie olewał i obserwował, bywał złośliwy, nieogarnięty. Ojej to była katorga,  a ja jak bumerang wracałam. Po czym zaczął się spotykać z jakąs dziewczyna. Co tu dużo mówić... D. okazał się lekkoduchem, babiarzem i nałogowcem, a i tak to akceptowałam. Kolejne informacje spadały jak gromy z jasnego  nieba. Pamiętam jak wyjechaliśmy razem do Sopotu, bo miałam zły dzień... tam okazało sie, że potrafimy całą drogę milczeć a i tak nam ze soba dobrze, że uwielbiamy swoją energię. Kiedy zaczęłam się do niego przyzywczajać, zaczął się z kimś spotykać i mówił mi o tym wprost. Z racji tego, ze jestem przewrażliwiona na punkcie zdrad, podjęłam decyzje, że to koniec i ja również zaczęłam się umawiać, co było bodźcem do wielu kłótni, wyrzutów oraz szczerych rozmów. Mieliśmy być przyjaciółmi i nic poza tym. W nikim nie mogłam odnaleźć tej energii. Bywało super po czy wszystko się waliło, podrywał moją siostre, ja mu wyrzucałam, że nie potrafi gospodarować kasą bo ciagle jest spłukany, on mi, że jestem naiwna i robie z siebie ofiarę, ja mu jakim jest ojcem itp. Głośno, boleśnie, dużo... 

Wyszliśmy kiedyś razem na imprezę, na której zachowywał się jak idiota, spotaklismy jego znajomych... D przyniósł sobie kelenrkę do stolika, pożyczał ode mnie kasę, bo byl oczywiście spłukany, a mna się zaopiekował jego kolega, tak że narodziła się z tego dłuższa znajomość. D. zaczął mnie wyzywać i przestaliśmy się odzywać do siebie. Przez ten czas brakowało mi go, tych rozmów, słuchania muzyki, nauki języków, chodzenia na saune... no wszystkiego, ale budowałam realację z Łukaszem więc jakoś to przeżyłam. Pewnego dnia poprosiłam D, aby narysował mi dziewczynkę w książce dla przyjaciółki, której urodziło się dziecko i miała być to pamiętka. D. był świetny w rysowaniu portretów. Oczywiście narysował, ale nie bezinteresowanie. Spędzilismy super wieczór, on rysował - ja pisałam. Słuchaliśmy muzyki rozmawialiśmy po czym stwierdziliśmy, że stęskniliśmy się za sobą. Pamiętam, że wstałam rano i nie wiem czemu... zaczęłam śpiewać - Sag mir, warum bist du Gangster nur Gangster auf Papier?

I wtedy opowiedział mi swoją historię... Spytał czy mu wierzę? powiedziałam, ze "Musze mu spojrzeć w oczy i zobaczyć co czuje..." i zaczęłam się śmiać, bo wiedziałam, że to prawda.

To było trudne... D. miał okropną przeszłość i zniszczył czyjeś życie. Odkrywał kolejne karty... wszystko przetrawiłam,  gdy chciałam z nim o tym porozmawiać, był chamski wyniosły i unikał tematu. W końcu powiedziałam mu jedno "wiesz co... wierze, że jesteśmy bliźniaczymi płomieniami i jeśli to jest prawda, to przyjąłeś na siebie wiekszy ciężar, trudniejszy los" Widzialam w jego oczach zrozumienia i wyszedł.

Nie wrócił..  Kilka dni go nie było, a ja się zajęłam swoimi sprawami, zaczęłam zapominać o nim, jednocześnie bardzo się rozwijać, medytować i zglębiac tematy duchowe. Koniec końców D. znalazł nowe mieszkanie, wrócił do starych znajomych i starego siebie. Jak dowiedziałam się o wyprowadzce to poleciały mi łzy, bo wiedziałam, ze nie chce z nim być, ale kocham go najępiękniejsza istniejącą miłością, jak rodzinę.

Wyszlismy razem cos zjeść, pokłociliśmy się bo on zajął się jakimiś dziewczynami a ja wróciłam sama, płacząc. Smutek przełożyłam na energię i wyżyłam sie na siłowni - Kampfgeist. Zrozumiałam, że wrócił do mnie moment gdy ja go zostawiłam w klubie, wracając z Łukaszem. Lustro. Co ja Tobie, Ty mi. Generlanie wieczór skończył się tak, że D. wyznał mi miłośc przez telefon umówił się ze mną i urwał się kontakt, po 2 h zadzwonił ze szpitala, że potrzebuje dowodu osobistego. Tak też poznałam jego rodzinę. Gdy jego mama zapytała - kto ty jestes? Jego dziewczyna? odpowiedziałam  - bratnia dusza. 

Mogę opowiadać o tej relacji bardzo dużo... zamieszkaliśmy razem i się rozstaliśmy. Przez 4 miesiace przeżyliśmy coś niesamowitego.... jakby od zauroczenia po rozwód, intensywnosc doznań była niesamowita. Tak wiele nas łaczyło - filmy, telepatia, rozmowy, duchowość, sport itp. Jednocześnie bylisy lustrem.

Ja oszczędzałam - on wszystko wydawał.

Dla mnie byla ważna lojalność i uczucia - dla niego podziw otoczenia i kobiety.

Ja bylam materialistka - on by wszystko oddał.

Ja na wszystko cięzko pracowałam - on jest utalentowany.

Ja słuchałam ludzi  - on do nich mówił.

Wiele jego cech towarzyszyło mi za młodu, ale w toku życia je zwalczyłam.

Bylismy idealnym uzupełnieniem. Ale moje ego nie zaakceptowało go... nie zaakceptowałam jego syna, że nasze dziecko mogłoby być drugie, mniej ważne, że wydawał wszystko i ja musiałam dawać nam poczucie bezpieczeństwa, że gdy ja miałam obowiązki on zapraszał ludzi lub gdy ja sprzątałam on wszystko niszczył ( totalnie nie dbał o nic). Byliśmy inni i tacy sami. Kłóciliśmy się i wpadaliśmy sobie w ramiona.. nie umieliśmy funkcjonować bez siebie, choć wiedzieliśmy, że to toksyczne. Gdy role się odwróciły i to on mnie gonił, wyznawał miłośc. Ja się wystraszyłam i robiłam wszystko by go odepchnąć.

Historia skończyła się na Woodstocku, pol and rock'u. Nie dośc, że musiałam większość drogi sponsorowac, to już pierwszego dnia dowiedziałam się o zdradach ex, cała drogę płakałam, wtedy potrzebowałam wsparcia a my z D się ciągle kłóciliśmy... Ja skarżyłam jak dziecko rodzicom, a on mnie olewał. Gdy rozstawialiśmy namioty, D. stwierdził, że on nie będzie ze mną spał i zaprosił sobie inna koleżankę. Wtedy wiedziałam to koniec.

Poznałam fajnych ludzi - pierwszego dnia Kukiego, Karlę, Tomka, Kamil no mogę ich mnożyć. Pózniej poszłam sama na jogę i medytację, hare kriszne, dałam sobie pomalowac ciało w jakieś kosmiczne wzory - Bodypainting wykonany  przez niemca. Byłam na świetnych koncertach, Rave'ach, było bosko, gdyż miałam równowagę/ Odnalazłam siebie i ludzi, z którymi nadawałam na tym samym poziomie. Byłam szczęsliwa. D. przyszedł do mojego namiotu pytając z kim wychodzę, czy z kimś się przespałam, wyznając miłość, obiecując poprawę i próbując ze mną cos zrobić... Wyrzuciłam go z namiotu bo nie chciałam tego, nie chciałam aby ktoś mi mydlił oczy i wykorzystywał za bardzo szanowałam siebie. Ja byłam wolna od uzywek, miłostek, miałam swój spokój, którego nie chciałam zaburzać. Powiedziałam, że też go kocham miłością absolutna,  ale nie chce  niczego więcej i prosze go by wyszedł. W końcu się wyspałam. Wstałam, poszłam na koncerty poznałam super kolegę Bartka, który pokazał mi inny świat ( nie brałam niczego, nie piłam a byłam w błogim stanie). Wrociłam o 5 i do 6 nastepnego dia juz nie spałam, a zatem grubo ponad 24 h.

Daniel na drugi dzień zakochał się już w kimś innym i to naprawdę mocno. Było widać po ich oczach zauroczenie, stwierdził, że będzie jego żoną, że zamieszkają razem (w mieszkaniu, w którym ja obecnie przebywałam), że do mnie nigdy nic nie czuł i wiele razy przy tym mnie obraził. Prowadziłam całą drogę z Kostrzyna do Łodzi wioząc dwójkę naszyhc znajomych i obściskujacą się parkę. Miałam super humor, śpiewałam i akceptowłam to co się wydarzylo ich pocałunki słowa i miłość, wracaliśmy do kawalerki w pięc osób. Kawalerki, która miała ok 14 m kwadratowych. Nie będę komentować tych miłości, tego co robili i kłotni przez całą noc...

W gruncie rzeczy wyprowadziłam się, ale zobaczyłam to czego się najbardziej bałam zdrady, braku uwagi, kontroli czy wpływu na drugą osobę. Zakończyła się nasza znajomość wielkim hukiem. Widzieliśmy się pózniej dwa razy - oddaliśmy sobie rzeczy, i raz byliśmy na kolacji, jako kumple. Rozmawialialiśmy o tym co się u nas dzieje, ale  już nikt do drugiej osoby nic nie czuł poza ciepłem. Pomogło mi to spotkanie, bo zaakceptowałam jego wybór, teoretycznie nie są razem, ale tego nikt nie wie. Ja odrzuciłam swoje ego i pozwoliłam mu na to. Bolało, a czasem się cieszyłam. W tej znajomości nie ma wygranych i przegranych, nikt nie był świety, nikt nikogo nie pokochał. Z perspektywy czasu nawet nie jesteśmy przyjaciółmi, myślimy o sobie, to wiem. Kiedyś jeszcze wyznał mi miłość w wiadomościach, po czym gdy stwierdziłam, że zawsze będę po jego stronie, ale nie chce związku, on znów wrócił do relacji z Karoliną,a  ja nie raz zagadywałam lub go obrażałam, prawdopodobnie w celu zwrócenia na siebie uwagi.

 

Separacja. Tak nazwijmy ten czas, separacja lub koniec. Wszystko co opisałam, czyli dziwne przyciąganie, pokazywanie swych wad, telepatia, to opisują ludzie doświadczający Twin Flames. Było to spotkanie, które pokazało mi jak bardzo boje się zdrad, wyluzowania, utraty kontroli. Chciałam mieć wszystko uporzadkowane i stabilne, a  dzięki niemu przypomniałam sobie, jaką byłam kiedyś. Jednocześnie byłam tak uzależniona od opini innych ludzi, że nie potrafiłam zaakceptować jego przeszłosci, mimo że swoje czyny już dawno odpokutował. Nie potrafiłam tez zaakceptowac jego ukochanego syna, bo przecież co ludzie powiedzą??

 

Nie boje się już... to co najgorsze pokazał mi D., widziałam to czego nigdy nie chciałam. Zostałam odrzucona i okłamana. Ja też odrzuciłam. To relacja, która choć strasznie mnie bolała, bo tych historii jest więcej, była niesamowicie pouczająca. Teoretycznie przechodzę coś takiego jak "czarna noc duszy", czyli załamanie ego. Raz płaczę, raz się śmieje, z dziewczyny niejedzącej mięsa i zdrowo się odżywiającej, znów wpadam w jakieś kompulsy i tyje. Jednocześnie nie spię nocami i zgłebiam wiedze na  temat "kundalini". Zmierzam do tego, że niezaleznie jakie jest źródło i czym są te spotkania, kim są te osoby - bliźniacze płomienie. To zjawisko istnieje i jest bardzo podobne w wielu przypadkach, nawet nie mając podłoża boskiego, uważam, że jest budując i duzo uczy. Jestem wdzięczna za to doświadczenie, dużo o nim myślę i brakuje mi tej relacji,  jednoczesnie o wiele mniej się boję życia. Czuje się dojrzalsza i bardziej otwarta na ludzi, bo tego uczył mnie Daniel. Przypomniał mi co to znaczy kochać ludzi, otoczenie i kazdy moemnt.. Dalej będę iśc swoją drogą, on też. Jesteśmy niezależni, ale w sercu zawsze będę mu dziękować za to, że był  (choć znajomość zakończyła się ostrymi epitetami). Gdy nasze ego cierpiało, dusze zbijały piątki - No Pain No Gain.

 

Zbieżnośc nazwisk i imion nie jest przypadkowa. Dziękuję za to, że czasem trzeba wycierpieć by urosnąć i za to, że są na tym swiecie nauczyciele, którzy pozwalają Ci odkryć sens tego bólu.